A WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ
Miałem kilka miesięcy, kiedy nas wywieźli
do obozu pracy w hitlerowskich Niemczech.
Tam byliśmy do zakończenia wojny,
aż się skończył tragiczny konflikt zbrojny.
Nie wróciliśmy do miejsca urodzenia,
zamieszkaliśmy na Ziemiach Odzyskanych,
w niedużym domu przy ulicy Polnej,
i cieszyliśmy się, że już nie ma akcji zbrojnej.
Szkoła podstawowa w leżącym gruzach Stargardzie,
Technikum Budowlane w odległym Szczecinie,
a potem wyjazd do Nowicjatu chrystusowców,
i sześcioletnie studia duszpasterzy, a nie naukowców.
Lata pracy w Poznaniu i Goleniowie oraz
wyjazd do Prowincji w Ameryce Północnej
i praca w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie,
to byłby teren mego duszpasterstwa w zasadzie.
Jeden wyjątek to rok 2005 i przedłużone wakacje,
w dzień powrotu, zamiast wrócić do Barrie w Kanadzie,
wylądowałem w szpitalu na Arkońskiej w Szczecinie,
a nie w Holy Spirit parafialnej rodzinie.
Szpital i cały rok rehabilitacji w Polsce.
W następnym roku powrót do prowincji,
już nie do Barrie, ale do Domu Seniora,
w roli przełożonego jako sługi, ale nie gwiazdora.
Rok tylko posługiwałem na tym stanowisku.
Ks. Generał powierzył mi funkcję ekonoma prowincji,
więc wyjazd do jej siedziby w Lombard, Illinois
i tam zamieszkałem dwanaście lat wśród swoich.
Od lipca ubiegłego roku jestem wikariuszem
w małej parafii polonijnej w Chicago,
w pięknym kościele świętego Władysława
i tak kończy się posługa, lecz nie Boża chwała.
W całym swym życiu pielgrzyma na ziemi,
gdziekolwiek zostałem posłany,
służyłem Bogu i ludziom na ziemskiej krainie,
by zawsze pamiętali o wiecznej Bożej Rodzinie.
O Matko w pełni słońca,
każdego dnia, tygodnia i miesiąca,
On Ciebie otaczał promieniami
On Ciebie napełniał nowinkami.
O przedziwny świecie,
od lat nagromadzony,
tak pełny bólu i radości,
to Jego dar Twojej przeszłości.
A przecież miałaś prawo,
los Ci nie poskąpił, jako<
człowiekowi do twego szczęścia,
ale i smutków i nieszczęścia.
I wydawało się przez chwilę,
Pan Cię dojrzał i zapamiętał,
że już się w życiu nic nie zmieni,
aż twoja twarz się zarumieni.
Matka-Historia jest trudna,
zamyka jeden dział i otwiera nowy
czasami to nie do zrozumienia
część życia do uzupełnienia.
Masz w sobie jeszcze dużo radości.
masz życie radosnych wzlotów.
Ty bądź świadkiem trudnych wydarzeń,
i tych bardzo bolesnych zdarzeń.
Będą jeszcze nowe okazje,
Pan Ci obiecał nagrodę życia,
bo to długa droga pielgrzyma,
to w końcu jest Jego kraina.
Bądź wdzięczna za każdą chwilę,
swym dłutem Pan rzeźbił Ciebie,
radości i smutku w twym życiu,
najczęściej to czynił w ukryciu.
I za Jego dzieło w Tobie
i tej radości Ci życzę z oddali
Mamo, Ty zawsze bądź Mu wdzięczna,
niech z Panem radość będzie wieczna.
/Guelph, Ont, 29 VI 1998; Chicago, 17 maja 2020/
MAŁY ŚWIAT – 1993
Świat mój był mały pełen huku, bomb i strzałów.
Świat mój był szary pełen nocy i pomroku.
Świat bez kołyski i zabawek.
Świat pierwszych wrażeń i odczuć.
Świat samotnych godzin, tygodni i miesięcy.
Świat oczekiwania na kogoś, na najbliższych.
Świat bólu i strachu.
Świat tęsknoty w zupełnej ciszy.
Świat zamkniętego pokoju bez szyb.
Świat gaworzenia bez odpowiedzi.
Świat strachu i przetrwania.
Świat bez obecności ojca.
Świat w oczekiwaniu na “matkę”-siostrę.
Świat żalu i nieutulonego płaczu,
przedziwny straszny świat.
Trudniejszy od bomb i strzałów.
Trudniejszy od obozu i transportu.
Trudniejszy od grozy bycia dwa razy rozstrzelanym.
Bardzo trudny świat – długich godzin, dni i miesięcy.
Świat mój był mały.
Świat powojenny w ciemnym pokoju.
Świat dziecka dwuletniego zostawianego bez nikogo.
Gdzie byłaś, matko, kiedy ciebie potrzebowałem?
Gdzie byłaś, kiedy potrzebowałem twojej obecności?
Gdzie byłaś, kiedy wyciągałem ręce ku tobie w ciemności?
Gdzie byłaś, kiedy wołałem do ciebie bez opamiętania?
Czy krzyk mój był dla ciebie znakiem mojej krzywdy?
Czy moje gaworzenie były wołaniem o twoją obecność?
Czy moja buzia była znakiem spłakanej tęsknoty za tobą?
Czy mój zbolały uśmiech nie zapraszał byś była ze mną?
Ty miałaś codziennie swoją matkę.
Ty miałaś ją może nawet za dużo.
Ty miałaś ją zbyt srogą i wymagającą,
Ty miałaś bardzo liczną rodzinę.
Ty miałaś braci i siostry.
Ty nie przeżyłaś bólu samotności dziecięcej
Ty nie wiedziałaś, co znaczy być samemu.
Oczy twoje oglądały matkę i ojca na codzień,
a twoje ręce obejmowały i byłaś obejmowana.
Uśmiechałaś się i oni do ciebie.
Krzyczałaś, a oni reagowali.
Mówiłaś, a oni rozmawiali z tobą.
Miałaś swój mały świat bajek i zabawek.
Miałaś swój najdroższy świat.
Niosłaś swój świat w swoim wnętrzu.
Ten świat był pomocą w latach twego życia.
Mamo, zrozum mój ból przez lata ukrywany.
Świat zepchnięty do podświadomości.
Świat opancerzony i mocno strzeżony.
Świat, do którego muszę wracać.
Świat, w którym są klucze mego świata.
Tamten świat skutkami sięga tego świata.
To “dzisiaj” nie złączone z tym „wczoraj”.
Czy mogę porzucić tamten świat?
Czy tamten muszę dzisiaj objąć świadomie?
Tyle chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę.
Lata „wczoraj” nadały inny wymiar „dzisiaj”.
Przygotowujesz się na spotkanie z Panem.
Dodatkowy rachunek może być zbyt bolesny.
Nie chcę świadomie przyspieszyć twój koniec.
Nie chcę dźwigać dodatkowego ciężaru.
Rozumiem, że chciałaś dobrze, pracowałaś ciężko.
Chciałaś dla mnie i siostry, jak najlepiej.
Pan, niech będzie Ci wynagrodzi za to.
Służyłaś mu tyle lat bardzo wiernie.
Mamo, ty miałaś swój mały świat.
Mój mały świat był zupełnie inny.
Mój mały świat często był bez ciebie.
Mój świat ciągle szukał ciebie.
Bolesny paradoks mego życia.
Bolesny świat – świat bez ojca i matki.
MAMIE LEONARDZIE – 1998/2020
O Matko w pełni słońca,
każdego dnia, tygodnia i miesiąca,
On Ciebie otaczał promieniami
On Ciebie napełniał nowinkami.
O przedziwny świecie,
od lat nagromadzony,
tak pełny bólu i radości,
to Jego dar Twojej przeszłości.
A przecież miałaś prawo,
los Ci nie poskąpił, jako
człowiekowi do twego szczęścia,
ale i smutków i nieszczęścia.
I wydawało się przez chwilę,
Pan Cię dojrzał i zapamiętał,
że już się w życiu nic nie zmieni,
aż twoja twarz się zarumieni.
Matka-Historia jest trudna,
zamyka jeden dział i otwiera nowy
czasami to nie do zrozumienia
część życia do uzupełnienia.
Masz w sobie jeszcze dużo radości.
masz życie radosnych wzlotów,
Ty bądź świadkiem trudnych wydarzeń,
i tych bardzo bolesnych zdarzeń.
Będą jeszcze nowe okazje,
Pan Ci obiecał nagrodę życia,
bo to długa droga pielgrzyma,
to w końcu jest Jego kraina.
Bądź wdzięczna za każdą chwilę,
swym dłutem Pan rzeźbił Ciebie,
radości i smutku w twym życiu,
najczęściej to czynił w ukryciu.
I za Jego dzieło w Tobie
i tej radości Ci życzę z oddali
Mamo, Ty zawsze bądź Mu wdzięczna,
niech z Panem radość będzie wieczna.
/Guelph, Ont, 29 VI 1998; Chicago, 17 maja 2020/
MATKO MOJA – 1979
Z okazji Dnia Matki z dedykacją dla mojej Matki
Matko moja!
daleko-najbliższa,
istoto mego życia-daru od Boga,
pochylona nade mną z zatroskaniem.
DZIĘKUJĘ CI
za posługę z macierzyńskim oddaniem.
Matko moja!
Istoto o gorącym sercu
otwartym i tętniącym,
ramionami obejmującym,
nie odpychającym, a rozgrzewającym
jednoczącym i łączącym,
zawsze w świątyni swego serca,
DZIĘKUJĘ CI
za miejsce dla mego serca!
Matko moja!
Zatroskana i niewyspana,
pokryta srebrem i pomarszczoną twarzą,
trzęsąca się i pochylona,
o bladych wargach i policzkach bez rumieńców,
na słabnących nogach.
DZIĘKUJĘ CI!
za TWOJE ŻYCIE na świata drogach.
Matko moja!
Ono wypisało na TOBIE całą Historię
MACIERZYŃSKIEJ MIŁOŚCI,
mimo tak wielu bolesnych trudności
wspaniały hymn Boga-Miłości!
/Providence, 10 maja 1979 i Chicago, 30 maja 2020/
KAPŁAŃSTWO – 2007
Kapłaństwo Dar Mistrza.
Kapłaństwo Dar Posługi.
Kapłaństwo Dar Zbawienia.
Kapłaństwo Dar Uświęcenia.
Dar Mistrza nie tylko dla mnie.
Dar Mistrza, także dla innych.
Dar Mistrza, by ich wychować.
Dar Mistrza, by ich zachować.
Dar Posługi Słowa Pana.
Dar Posługi zawsze i wszędzie.
Dar Posługi wszystkim ochrzczonym,
Dar Posługi wszystkim powierzonym.
Dar Zbawienia każdemu ofiarowany.
Dar Zbawienia każdemu głoszony.
Dar Zbawienia codzień celebrowany.
Dar Zbawienia każdego dnia zadany.
Dar Uświęcania powołanego.
Dar Uświęcania dusz powierzonych.
Dar Uświęcania przyjmujących Ducha.
Dar Uświęcania tego, kto Go słucha.
Kapłaństwo Chrystusa.
Kapłaństwo Sakrament.
Kapłaństwo wybraniem.
Kapłaństwo zadaniem.
Kapłaństwo Jego.
Kapłaństwo z Nim.
Kapłaństwo moje.
Kapłaństwo we Dwoje.
/Lombard, IL, 5-24-2007 godz. 10.48 p.m./
NADZIEJO MOJA – 1979
Pełna pąków wiosennych,
pełna soczystej zieleni,
tak napełniająca świeżością,
radując me życie nowością.
Nadziejo moja otaczająca
Radością zielonej przyrody,
odprężająca mnie duchem marzeń
i nadziejo nowych wydarzeń.
Budź to, co uśpione.
Rozwijaj to, co w pąkach.
Napełniaj mocą Swej radości
i dodaj mi ducha świętości.
Bądź nadzieją życia w rozwoju!
Bądź nadzieją bycia w pokoju!
Nadziejo bądź moją własnością,
proszę, bądź Bożą obecnością!
/Providence, 5 kwietnia 1979 godz. 0:15-32/
BYĆ RAZEM – 2015
CHCIAŁBYM
– budzić się Twoją zorzą,
– objąć Ciebie promieniami,
– śpiewać, jak ptaki na wiosnę,
– czuć Twoją miłość w południe,
– żyć piękną nadzieją na nowo,
– i z Tobą usłyszeć Twe słowo:
– abym żył pełnią wiosennej zieleni,
– abym zakwitł, jak kwiat najpiękniejszy,
– abym czuł się bliżej Ciebie,
– aby biło we mnie Twoje życie,
– abym miał z Tobą spotkania,
– abym ponownie ożył radością,
– by serce żyło Twoją miłością.
Panie,
kiedy widzisz kwiaty – niech będą ode mnie,
kiedy słyszysz śpiew – niech me serce śpiewa,
w zieleni dostrzeż moje nadzieje
i niech moje problemy rozwieje.
Pragnę żyć pełniej Twoją nadzieją,
na drogach naszej ziemskiej wędrówki,
iść Razem z Tobą w tej doczesności,
i Razem dojść do wiecznej radości.
BRAK MI CIEBIE – 1993
Pamiętam nasze wspólne chwile,
pamiętam moją radość bycia,
pamiętam moje oczy śmiejące,
pamiętam me serce miłujące.
Pamiętam deszcz we wrześniu,
pamiętam „złote rekolekcje”,
pamiętam ziemię i dar nieba,
pamiętam, wszystko to, co trzeba.
Pamiętam chwile kaplicznej ciszy,
pamiętam dobrze też medytacje,
pamiętam moje rozmowy z Tobą,
pamiętam, napełniałeś mnie Sobą.
Świat mój był pełen Twojej obecności.
Świat mój w dniach seminarium,
świat mój był z Tobą każdego rana,
świat mój to dusza uradowana.
Świat pięknych chwil oczekiwanych,
świat zatroskania o innych,
świat mój duchowego rozwoju,
świat ten przedziwnego spokoju.
Brak mi jest Ciebie, jestem zgubiony,
brak mi odwagi po latach klęski,
brak mi bardzo dawnej znajomości,
brak mi tak bardzo dawnej radości.
Brak mi jest oczu i śmiechu na twarzy,
brak mi jest Ciebie, nie jestem już sobą,
brak mi serca rozmiłowanego,
brak Ciebie nieodżałowanego.
Pozwól mi powrócić do Ciebie z daleka,
pozwól mi ponownie mieć dawną przyjaźń,
pozwól mi cieszyć się Tobą,
pozwól naprawdę być sobą.
O Panie, tak wołam z głębi serca.
O Panie, jestem dzisiaj jak nędza.
O Panie, wołam całą mocą.
O Panie, chcę być dniem, nie nocą.
Wiem, że zasłużyłem na większą pokutę.
wiem, że mam przed sobą bardzo długą drogę.
Wiem, nie od razu będzie Twój powrót,
wiem, ziemia zrobi nie jeden obrót.
Wiem i dlatego daj mi wytrwanie,
wiem i dlatego wołam: brak mi Ciebie.
wiem i dlatego podaj mi rękę,
wiem i dlatego: Jezu, skróć mękę.
O PANIE, DLACZEGO JESTEM KIM JESTEM – 1993
O Panie,
dlaczego jestem, kim jestem?
Ty znasz mnie bardziej niż ja siebie,
Ty wiesz lepiej niż ja dlaczego,
choć odkrywam siebie samego.
Ty jesteś tajemnicą dla mnie,
tajemniczy świat Twego JESTEM,
jestem tajemnicą dla siebie,
ale jeszcze większą bez Ciebie.
Bez Twej pomocy nie będę rozumiał,
dzisiaj po 50-latach mego życia,
bez Ciebie JESTEM nie ma znaczenia,
dla mnie to trudne do zrozumienia.
Tyle szukania sensu w bezsensach,
tyle błądzenia w tym świecie przygód,
mam chwile krótkiego zachwytu,
i doświadczenie mego bytu.
Otoczony świeckością wysuszałem wnętrze,
a w zamian nie miałem nic duchowego.
Szukając innych traciłem Ciebie,
przez ziemską “radość” zgubiłem siebie.
O Panie,
byłeś cierpliwy, kiedy doświadczałem świata,
wyrozumiały, kiedy szukałem innych,
Ty byłeś, gdy byłem bezsilny
i odzyskałem Twój świat inny.
Twoja wielkość była zagrożeniem mojego świata.
Twoja obecność nie odbierała mi wolności.
Byłeś blisko w mym oddaleniu,
gdy nie myślałem o ocaleniu.
Przestałem z Tobą rozmawiać,
przestałem, bo niemoc była w moim wnętrzu,
przestałem, lecz wracałem do Ciebie,
ale nadal brak mi było siebie!
Dlaczego byłem inny niż kiedyś?
Dlaczego, oddalałem powrót?
Dlaczego, tak nie czułem Ciebie?
Dlatego, że zgubiłem siebie.
O Panie,
starałem się dużo czynić,
chciałem pomóc innym według ich potrzeby,
chciałem służyć potrzebującym,
przestałem być wymagającym.
O Panie!
dzisiaj po odkryciu bolesnych lat dziecięcych,
dzisiaj po refleksji trudnych lat minionych,
dziś wiem, że wtedy nie byłem sobą
wiem, że stałem się inną osobą
O Panie!
ludzie mówią, że to skomplikowane,
ludzie mają barierę przede mną,
z niektórymi już nie rozmawiam,
modlę się za nich, nie obmawiam.
Choć było mi trudno być z ludźmi,
to zawsze ceniłem spotkania z nimi.
Choć było daleko do Ciebie,
to dziś nadal odkrywam siebie.
O Panie!
Niech „JESTEM” pomoże mojemu “jestem”.
Niech „JESTEM” odpowie na moje pytania.
Niech „JESTEM” buduje moje “jestem”.
Niech „JESTEM” będzie Miłości gestem”.
BOŻE NARODZENIE
Boże ptaszki
siedziały razem bardzo wysoko
i tak życzyły jeden drugiemu,
by te święta przeżyć GŁĘBOKO.
Choć w innym kraju,
nie we własnym gnieździe,
jak dwa bezdomne stworzenia,
to jednak one też bardzo pragną,
pokrzepić się tym Świętem Narodzenia.
Choć Ono bezbronne Dziecię
w stajence się narodziło,
one w Nim widzą Stwórcę swojego
i Pełnię Życia, które zstąpiło.
Zstąpiło na dół do biednych ludzi,
by ich swym Bóstwem upiększyć,
by ich przemienić, by ich zjednoczyć
i szansę zbawienia zwiększyć.
Kto przyjmie teraz to małe Dziecię
do swego czystego serca?
Kto przyjmie potem, kiedy na Krzyżu,
będzie, jak łotr, bluźnierca?
Kogo stać na to, by w Nim rozpoznać,
jedyny Znak Zbawienia,
mimo ubóstwa betlejemskiego
i Piątkowego Cierpienia?
Kto przyjmie Jego historycznego
i żyjącego w Kościele?
w Jego nauce i w Sakramentach
w całym mistycznym Ciele?
W każdym człowieku, nawet najgorszym
w tym zagonionym świecie,
w którym krzyk niemy rozbrzmiewa echem,
że „człowiek, to nie śmiecie!”
Są ludzie Tobie szczerze oddani
z wiarą, nadzieją, miłością.
Tylko prosimy Cię, Boże Dziecię,
obdarzaj ich swoją Wolnością.
Darz nas Wolnością swe Boże Dzieci
na Drodze Pielgrzymowania,
abyśmy idąc przez całe życie
widzieli jasny cel Twego działania.
Spraw, byśmy, jak ptaki siedzące wysoko
patrząc mieli coś z Twego Spojrzenia,
że wszystko to, co jest tu na tej ziemi
to przecież historia zbawienia.
Podnieś więc rękę, o Boże Dziecię,
błogosław ludzką krainę,
przenikaj ludzkie umysły i serca
i każdą nawet najmniejszą dziedzinę.
Niech Pełnia Życia, która zstąpiła
do nas cierpiących swą winę,
niech zmieni serca, umysły i wnętrza,
a nas wprowadzi w Bożą krainę.
/Providence, 6 grudnia 1979; Lombard, IL, 21stycznia 2016 r./
O MATKO I KRÓLOWO! – 1979
Pełna Czystości od swego poczęcia,
Pełna Dziewico od swego narodzenia,
Pełna Kobieto i wzrastania,
pełna łaski w dniu Zwiastowania.
Oblubienico pełna radości,
Oblubienico pełna młodości,
Oblubienico Łaski Boga,
Oblubienico strach dla wroga.
Matko Dziewico Synowi Boga oddana,
Matko Dziewico zawsze Niepokalana,
Matko Dziewico pozdrowiona,
Matko Dziewico tak uczczona.
Matko Królowo, Duchem napełniona,
Matko Królowo, Królem wypełniona,
Matko Królowo, służebnica
Matko Królowo, Tyś Dziewica.
Królowo ludzi pielgrzymujących.
Królowo ludzi oczekujących.
Królowo człowieka zbawionego,
Królowo człowieka odkupionego.
Przez wieki idziesz razem z nami,
przez wieki żyjesz z rodzinami,
przez wieki jesteś zatroskana,
przez wieki bardzo ukochana!
Żyj w nas, Matko i Królowo świata,
Żyj w nas pełniej przez następne lata,
Żyj wśród nas teraz i w przyszłości,
Żyj tutaj teraz i w wieczności.
NAJPIĘKNIEJSZA – 1979
Był raj, a w nim Adam i Ewa,
Ból grzechu i kara dotkliwa,
Bóg ogłosił Cię Najpiękniejszą,
i Królową najradośniejszą.
O przedziwna Piękności,
wielu Ciebie bardzo podziwia.
Ty jesteś jedyna na świecie!
Najpiękniejszy na ziemi Kwiecie!
O świecie mój mały,
przyjmij moją miłość
Jesteś Darem nie do kupienia!
To nasze najdroższe wspomnienia!
O Miłości jedyna!
Pozwól mi zawsze żyć z Tobą!
O najpotężniejsza Niewiasto!
Niech wielbi Ciebie każde miasto!
O Maryjo, Niewiasto!
Żyj w moim wnętrzu!
O najpiękniejszy cudzie świata!
Tak będzie do końca wszechświata!
/Providence, 8 marca 1979 i Chicago, 5 maja 2020/
KSIĄŻE EMIGRANTA
WIDZIALNO – NIEWIDZIALNY ŚWIAT – 1979
Myśląc o Małym Księciu nagle poczułem się sam, ale czy naprawdę?
Nie miałem nikogo na żadnej z gwiazd, które by uśmiechały się do mnie. Te niezliczone mrugające gwiazdy – jak powozy przemierzały ponad moją głową. W pewnym momencie zauważyłem jak zostały przykryte ciężką – niemal żałobną – zasłoną rozdzieraną blaskiem światła piorunów i hałasem walczących chmur.
Miejskie światła – patrząc z góry były ułożone jak na szachownicy ulic lub ustawione w wojskowym szeregu – migocąc przypominały gwiazdy rozsiane w niezmierzonej odleglej przestrzeni.
Ta piękna ciemno-jasna mozaika nie straszyła mrokiem, lecz przyciągała i chłonęła moją uwagę. Stawała się niemal przyjaźnie kusząca swoją tajemniczą odmiennością, która koiła mnie jakoś dziwnie po dniu pełnym hałasu w zagonionym mieście.
O, siostro, rozświetlona nocy, co za piękno w tobie!
O, nocy odświeżająca przed następnym dniem.
O, niezwykła chwilo wyprawy w nieznaną krainę pragnień, czasem osiągalnych tylko w marzeniach.
Swoją twarz często zwracałem w dobrze znanym mi kierunku, by chwytać świeży powiew, a wraz z nim wieści radosno-smutne od daleko-blisko naj… memu sercu.
Wiatr muskał moje okno, a serce rozgrzewało się coraz bardziej.
Odkrywałem dziwne pieszczoty wiatru wypełnione muzyką szmeru, niejednostajnym rytmem i niespotykaną dynamiką podmuchów. I słychać było szept przybywający z oddali, który przechodził niemal w szloch. To znów radosny gwizd przelatywał beztrosko, jakby nie miał czasu przystanąć, choćby na krótką pogawędkę.
Tylko moment wielkiej ciszy pozwalał zatrzymać wiatr z nowinami i trochę poflirtować. Ta cisza pozwalała przenosić się myślą szybciej niż na skrzydłach huraganu w najpiękniejszy i najcudowniejszy świat, odległy, ale jakże bliski, bo niemal dotykający i tworzący przedziwną mikro-atmosferę.
O, bracie wietrze, ile w tobie tajemniczej wieloznaczności, inności i świeżości!
O, przybywaj, jak najczęściej!
Lubiłem ciszę nocy panującą w moim trójwymiarowym pokojowym świecie. Pozwalała ona na chwytanie niemal nieuchwytnych telepatycznych myśli nawet z daleka.
Przywoływały one na pamięć, to co dobre i najlepsze, to co trudne i najtrudniejsze, to co bliskie i najbliższe.
Pomagały tworzyć – wspólne i jednoczące, zmienne i pełniejsze, lepsze i doskonalsze – pełne przedziwnej nadziei jutro.
I tak trwałem w tych myślach, zanurzony w bezczasowość i inność radującą i tętniącą dynamiczną miłością pełną chęci poświęceń i ofiary z siebie i swego czasu oraz wartości umożliwiającej rozwój i tworzącej perspektywę nie tylko własnego życia jako bezcennego daru o bezcennej wartości dzielonego z Osobą naj… w sposób codzienno-niezwykły szaro-barwny.
O, ściany mego trójwymiarowego świata!
O, gdybyście mogły opisać moje wnętrze i przeżycia towarzyszące moim chwilom smutno-radosno-najradośniejszym!
O, gdybyście mogły usłyszeć bicie mego serca w rytmie przyspieszonym i niejednostajnym!
O, gdybyście mogły wejrzeć do środka mej duszy wypełnionej po brzegi dążeniami do pełniejszego jutra, nie tylko osobistego!
O, towarzyszki mej doli i niedoli, moich dni i miesięcy, godzin i jakże cennych ułamków sekund!
O, ciche niemowy otaczające i tworzące przedziwny świat bajkowo-realistyczny wypełniony po brzegi cudowną ciszą w fantastycznym niewidzialnym zjednoczeniu!
Ludzie mijający w kolorowych domkach na kółkach z metalu i plastyku dziwili się światłem palącym się długo w nocy w oknie mojego pokoju.
Także mieszkający naprzeciw dziwili się oznakami życia łączącego obydwa dni w jeden, jakby zegar w moim świecie został zatrzymany.
Światło płonęło na mojej planecie-pokoju tak, że wydawało się, że nie ma tam kogokolwiek, kto mógłby go wyłączyć.
Nie byłem wprawdzie sienkiewiczowskim latarnikiem, by zapalać i gasić je regularnie. Świat mój – określony sześcioma płaszczyznami pokoju – jakże był inny od tego poza nim. Jeśli nawet byłem latarnikiem, to tym zaczytanym, stęsknionym i zamyślonym niby na samotnej wyspie, zakochany tym co przypominało naj… Polskę. Byłem głęboko poruszony w moim wnętrzu, bo tam brzmiały melodie tęsknoty i miłości zakotwiczonej w głębi niezmierzonego oceanu duszy i serca polskiego emigranta o temperaturze wulkanicznej lawy palącej się, a jednak niespalanej.
O, potęgo światła, niosącego radość i wytaczająca szlak, na którym wędrowcy czują się bezpiecznie i mają rozeznanie sytuacji i miejsca swego położenia.
O, mocy, wyzwalająca się w świetle!
O, jakże chciałbym pozostać w tej wyzwalanej temperaturze jak najdłużej, by ogrzewać innych, dawać im radość i poczucie bezpieczeństwa na trudnym szlaku ziemskiej wędrówki – pogrążonej niejednokrotnie w mrokach tego świata.
O, Świetle radujący, nie zgaśnij nigdy w moim życiu.
I tak żyjąc chwytałem odgłosy dochodzące z różnych kierunków czasem pełne pokoju i niesprzeczne, innym razem wykluczające się wzajemnie.
Chciały zagłuszyć moje zainteresowania, moją radość wsłuchiwania się w to co niemal niesłyszalne, dostrzeganie tego co prawie niewidoczne, a głęboko ukryte pod pokrywą zmiennej zewnętrznej rzeczywistości.
Innym razem próbowały zmienić:
– na coś konkretnego, lecz bez wartości,
– na coś dotykalnego, ale bez tętniącego dynamiką życia,
– na coś pozornie spokojnego, ale z wyrzutami sumienia we wnętrzu i bólem okradania kogoś, fałszywego dynamizmu wyczuwalnego nawet na odległość i trudnego do ustalenia.
Chciały zamienić moje tęskne oczekiwania na inne łudzące kolorem, kształtem i zapachem, może nawet wartościowe dla kogoś, ale obce dla mnie, bo poza moją egzystencją i moim naj… światem.
Chciały odebrać radość odczytywania niewidzialnego – pozbawionego liter pisma serca i ducha – pisma, które umacniało mnie mocno i wyraźnie, choć dla innych było niewidoczne lub nieczytelne.
Chciały zabrać radość ze sfery przypuszczeń i domysłów opartych na widzialnych reakcjach, choć nieraz bardzo fragmentarycznych.
O, mój niezgłębiony świecie zainteresowań!
O, moja pełna radości tęsknoto, przyspieszająca puls: tym co wspólne i jednoczące, ale także tym, co niełatwe w przeżywaniu z najbliższymi.
Pozwól mi trwać zanurzony w Tobie.
Naucz mnie przeżywać trudne chwile i nie marnować daru bycia wspólnego.
O jakże dziwnie płynął czas, bo choć dla innych zegary tykały, to dla mnie rozpoczęła się era jakby ponadczasowa. Używałem zegara po to, by być na czas dla otoczenia. Żyłem wśród ludzi ubogacony dodatkowym przeżyciem. Byłem im oddany w tym, co wykonywałem.
Zmienność, która mnie otaczała, była przesycona w moim wnętrzu nie raz walką gwiazd i świecidełek o głupstwa i kruche błyskotki tego widzialnego świata, a jakże często były one bezwartościowe.
Początkowo przez chwile bawiło mnie to i tamto, ale później niepokoiło mnie i napełniało bólem przeszywającym tkanki mego bytu cielesno-duchowego.
Moja kruchość i zmienność psycho-fizyczno-biologiczna stawała się niemal więzieniem dla mego dynamicznego wnętrza. Ciało moje, choć potrzebne w obecnym bytowaniu, to jednak utrudniało w przedostawaniu się do innego piękniejszego, choć zakrytego dla moich oczu ciała, świata.
O, jak wielka jest prawda w tych słowach: Dobrze widzi się tylko sercem, a najpiękniejsze jest ukryte i niewidoczne na zewnątrz. Jedynie z pozwoleniem ukochanej osoby i szacunkiem dla niej można wejść do jej duchowego wnętrza. Jakiekolwiek inne próby są gwałtem i krzywdą ze szkodą dla obojga.
O, jakże czekam momentu i chwili, kiedy będę mógł połączyć się z moimi naj.. w tym i przyszłym naj… świecie. Jest on teraz przykryty cielesnością i bardzo kuszącymi odgłosami tego świata.
Tymczasem, jak samotnik krążę na różnych szlakach ziemskiej wędrówki. Doświadczam radości i smutki, niemożność przedostania się do naj… świata, do naj… ukochanych osób.
Krążąc, ocieram się o różne postacie cielesno-duchowe, gasnąco-zapalające się, podnosząco-upadające, otaczające mnie na drodze ziemskiej pielgrzymki. Idę drogą ku Nieznano-Poznawanemu, drogą kończącą się w pytajnika-mi, wykrzyknikami lub wielokropkami jak długo jeszcze tutaj, a kiedy wreszcie tam.
Istoty te widzialno-dostrzegalne, zdążają w obranym przez siebie kierunku, jakże często zagubione i otoczone oznakami bez informacji którędy, jak i dokąd, aby najlepiej i bezpieczniej i jak najdłużej tutaj, bo kto wie co będzie potem?
Połknięty przez rybę-ludzkość i zanurzony w morzu ludzkości, doświadczanej codziennie smutno-radośnie, czekam momentu wyrzucenia mnie z wnętrza na brzeg krainy nieznanej, choć bardzo upragnionej i pożądanej, z wielką tęsknotą oczekiwanej, dostrzegalnej tylko duszą i sercem, a niewidzialnej dla oczu ciała człowieka.
O, żyj upragniony mój świecie.
O, zbliż się do mnie, by napełnić mnie jeszcze większą tęsknotą i miłością towarzyszącą mi codziennie w tej szaro-kolorowej rzeczywistości.
O, pochłoń mnie swoją tajemniczością nieznanej przyszłości przeżywanej po już teraz, w teraźniejszości, a wypełnionej doświadczeniem niepokojąco-radosnego oczekiwania i dynamiczną radością bycia jedno z naj… na zawsze Tam.
O, Ty, który władasz wszystkim – widzialno-niewidzialnym egzystującym realnie i w możności – daj moc i siłę, by oprzeć się wszelkim ziemsko-nieziemskim nawałnicom przemijającego świata przeplecionego złem i dobrem daleko-blisko najbardziej grożącym i pociągającym.
O, zobacz skomplikowane pełne zmienności moje wnętrze, pragnące gonić za żywiołami tego świata i zamień je na takie, by było gotowe na przeniesienie się do Twojej krainy dynamicznej radości jednoczącej mnie z naj… Krainą upragnioną i wymarzoną, a noszoną od dawna głęboko ukrytą w niedostrzegalnej świątyni mojego wnętrza.
O, wypełnij ludzkie wnętrza pielgrzymów Twoim jednym niezmiennym NAJ…, byśmy już teraz coraz bardziej i wspólnej tworzyli Twoje Naj…, a wędrując dotarli do Twojej Krainy Wiecznej Miłości.
O, daj Gwiazdy prowadzące nas pogrążonych w mrokach tego ciągle niebezpiecznie zmieniającego się i często oddalającego się od Ciebie ludzkiego świata, abyśmy pomimo wszystko Razem z Tobą pielgrzymując po tej ziemi jako daleko-blisko-najbliźsi Tobie dotarli do Wiecznego Królestwa w Domu Ojca przygotowanego przez Ciebie dla nas – jakże na razie przez bardzo wielu – mało znana Odwieczna Miłości.
/Providence R.I. 1979/
MAMIE LEONARDZIE – 1998/2020
O Matko w pełni słońca,
każdego dnia, tygodnia i miesiąca,
On Ciebie otaczał promieniami
On Ciebie napełniał nowinkami.
O przedziwny świecie,
od lat nagromadzony,
tak pełny bólu i radości,
to Jego dar Twojej przeszłości.
A przecież miałaś prawo,
los Ci nie poskąpił, jako
człowiekowi do twego szczęścia,
ale i smutków i nieszczęścia.
I wydawało się przez chwilę,
Pan Cię dojrzał i zapamiętał,
że już się w życiu nic nie zmieni,
aż twoja twarz się zarumieni.
Matka-Historia jest trudna,
zamyka jeden dział i otwiera nowy
czasami to nie do zrozumienia
część życia do uzupełnienia.
Masz w sobie jeszcze dużo radości.
masz życie radosnych wzlotów,
Ty bądź świadkiem trudnych wydarzeń,
i tych bardzo bolesnych zdarzeń.
Będą jeszcze nowe okazje,
Pan Ci obiecał nagrodę życia,
bo to długa droga pielgrzyma,
to w końcu jest Jego kraina.
Bądź wdzięczna za każdą chwilę,
swym dłutem Pan rzeźbił Ciebie,
radości i smutku w twym życiu,
najczęściej to czynił w ukryciu.
I za Jego dzieło w Tobie
i tej radości Ci życzę z oddali
Mamo, Ty zawsze bądź Mu wdzięczna,
niech z Panem radość będzie wieczna.
/Guelph, Ont, 29 VI 1998; Chicago, 17 maja 2020/
UKOCHANYM WSPÓŁBRACIOM 1978-1979
spod Krzyża Południa i Gwiazdy Polarnej,
z kraju Kangura i Starego Kontynentu,
tworzącym jedno Daleko-Blisko-Najbliższym
Sługo wybrany przez Pana,
wymodlony przez lud wierzący,
by służyć Ludowi Bożemu
polskiemu i z nim związanemu.
NIE BÓJ SIĘ wyjść z domu ojca i matki
i pójść do kraju polskiego emigranta,
żniwo wielkie żniwiarzy mało,
proście, więcej by się przydało.
Sługo Słowa Sakramentalnego
oczekiwanego na łożu umierania
ludzi z tej ziemi odchodzących,
ale czy do nieba wchodzących?
ABY WSZYSCY STANOWILI JEDNO!
karm zgłodniałych Jego Słowem,
odnów potęgą tego Słowa,
bo w Eucharystii jest odnowa
Narodu o tradycji katolickiej
skarbu ducha i kultury
Sługo milenijnej historii
jej upadków, ale i glorii.
I ROZBUDŹ TĘSKNOTĘ
za dźwiękiem polskiej mowy
darem naszych ojców i matek,
a z ojczyzny wywiózł ich statek.
Sługo hasła:
„WSZYSTKO DLA BOGA
I POLONII ZAGRANICZNEJ”
cały oddany Bożej sprawie,
i zbolałej duszy naprawie.
PAMIĘTAJ – NIE JESTEŚ SAM!
Z ufnością w bożo-ludzką pomoc
prowadź dzieło oddane Tobie,
DAR schowany w polskiej osobie.
ŻOŁNIERZU-TUŁACZU
z Batalionów Chrystusowców
w walce o nieśmiertelną duszę
i dla nich w Nim zwyciężyć muszę.
SPÓJRZ na Jezusa
W OSTATNIEJ DRODZE
I LICZ ODTĄD NA POMOC JEGO
zmienisz ich w człowieka Bożego.
wasz współbrat Zygmunt – Providence, 6-9 kwietnia 1978 r.
Synu Matki-Ojczyzny oddanej Maryi Matce-Kościoła,
aż do dzisiaj od Chrztu świętego i Narodu uświęcanego.
jaśniejącego wśród Narodów świata wiernością Bogu, krzyżowi i wierze,
miłością do Polski Królowej i wierności Bogu duchowej.
Pamiętaj!
JESTEŚ ODDANY W WIECZYSTĄ
MACIERZYŃSKĄ NIEWOLĘ MIŁOŚCI MARYI,
za wolność Kościoła na świecie, za wolność dusz Bożych to wiecie!
Słowo Autora
Teksty moich wierszy stały się jako Libretto podstawą dla kompozytora Piotra Pałki do ich muzycznej interpretacji jako Oratorium. Piszą je, nigdy nie pomyśałem o tym. Jestem wdzięczny Zbigniewowi Blicharzowi, organiście Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Lombard, że przekazał je kompozytorowi do wspaniałej interpretacji – według obecnych na koncertach – tekstów. Niektóre będą czekały na realizacje z powodu kosztów. Niech teksty wierszy pomogą wam znaleźć w nich swoje przeżycia. Szczęść Boże.
Kantata Życia
Miłosierdzie Boże w życiu ludzi